„Najgorsze na świecie to ciepłe piwo i zimne kobiety” – śpiewał swego czasu Piotr Szwed. Na paniach wokalista może i się zna, za to na piwie ani trochę.
Wśród konsumentów koncernowego piwa utarło się przeświadczenie, że browar powinien być zimny, im bliżej 0 stopni, tym lepiej. To przecież oczywiste: kupujesz w lecie butelczynę Tyskiego, żeby ją wypić dwoma łykami, czym zaspokoisz pragnienie i nasycisz zmysły. Tyle że to jak jedzenie rosołu na zimno – owszem można, ale potrawa straci przez to wszystkie swoje walory.
Czemu więc koncerny uczestniczą w procederze wpajania nam do łbów, że piwo należy podawać bardzo zimne? Czemu w barach węże prowadzone od kegu do kranu ją schładzane lodem? Ano właśnie po to, by tych „walorów piwa” koncernowego nie dało się wyczuć. Bo ich nie ma. Ba! Gdy łykniesz takowe na ciepło, robi się nieprzyjemnie wodniste, wygazowane, kwaśne, jest po prostu słabe. To z powodu miernej jakości oferowanego trunku, warzonego ze słabych jak reprezentacja Polski w piłce kopanej składników, przy użyciu metod prowadzących na skróty, a tym samym nie pozwalających przygotować smakowitego i aromatycznego piwa.
Oto, jakie przykładowe temperatury spożywania browarku, w zależności od gatunku, podają Randy Mosher, jeden z najbardziej cenionych znawców piwa na świecie, oraz inni znawcy tematu (w stopniach Celsjusza):
1-4,5 – American Lager
4,5-7 – Pilsner, Blond Ale, Dry Stout, belgijskie Pale Ale, Tripel
4,5-10 – pszeniczne, Dark Lager, Lambic i jemu podobne
7-10 – amerykańske Pale Ale, India Pale Ale
10-13 – Strong Lager, pozostałe Ale, Stouty, Portery, Dubbel, koźlak, Porter bałtycki
13-16 – Russian Imperial Stout, Imperial IPA, Barley Wine, Quadrupel
Pewnie, że nikt nie każe wam uczyć się tych cyferek na pamięć (acz to nic trudnego, serio), wystarczy zapamiętać dwie zasady. Im ciemniejsze piwo, tym powinno być podawane w wyższej temperaturze. Im bardziej ekstraktywne – tak samo. Rozchodzi się bowiem o to, że takowe trunki mają zdecydowanie większą pełnię smaku, ale by ją uwolnić (mowa szczególnie o tej płynącej z estrów) potrzebują się nieco ogrzać.
Kolejna sprawa, to pora roku: w lecie rzecz jasna będziemy serwowali piwko chłodniejsze, by bardziej gasiło pragnienie, w zimie cieplejsze, by rozgrzewało.
Niech już więc tym koncernówkom będzie – je możecie konsumować nawet i zamarznięte, bo i tak są beznadziejne i płaskie. Jeśli jednak chcecie rozkoszy, no to sami zrozumcie – tego na zimno nie da się osiągnąć. 😉
Pingback: 8 rzeczy, których NIE powinieneś wiedzieć o piwie | Jerry Brewery