Światowa gwiazda popu, młodzież polska i metalowi eksperymentatorzy postanowili zagościć w moich głośnikach ze swoimi nowymi płytami.
INTRONAUT
„The Direction Of Last Things”
Był taki czas, gdy moje nieosłuchane uszy wszystkie zespoły grające niekonwencjonalny metal z krzyczącym panem na wokalu, ładowały do jednego worka z Isis. Intronaut było jednym z nich. I choć na najnowszym krążku Amerykanów łatwo doszukać się nawiązań do twórczości świętej pamięci grupy Aarona Turnera, to jednak obecnie bliżej jej do tego, co robi np. The Ocean. Tu ładne zaśpiewy łączą się z wysokim, gardłowym growlem i rytmicznymi łamańcami – singel „Fast Worms” uosabia wszystkie te zalety. A im dalej w płytę, tym ciekawiej. Obczajcie koniecznie!
ELLIE GOULDING
„Delirium”
Nie mam zbyt wielu fetyszy, ale wśród nich jest jeden, którego nawet nie mam zamiaru ukrywać. Jest nim głosik Ellie Goulding. Jej młodzieńczy, lekko zachrypnięty wokal doprowadza do orgazmu moje muzyczne ego za każdym razem, gdy wpada mi do ucha. Trzeci krążek uroczej Brytyjki to potężna dawka wybitnie wyprodukowanego i brzmiącego popu, który skrzy się od świetnych piosenek. Sporo tu tanecznych rytmów, za które odpowiada nie tylko elektronika, ale i funkujące gitary. Gdy słucham takiego „Aftertaste” od razu przypomina mi się Sophie Ellis-Bextor. Z kolei w singlowym „On My Mind” Ellie puszcza oko do amerykańskich produkcji w duchu syntetycznego R’n’B. Działa – Goulding z „Delirium” wbiła się na 3. miejsce listy „Billboardu”. Powodzenia za Oceanem, Dziecinko!
THE DUMPLINGS
„Sea You Later”
Mój dziennikarski mentor i były Naczelny, Jarek Szubrycht, często powtarza, że żyjemy w najpłodniejszych i najlepszych dla polskiej muzyki czasach, a słowa swe przenosi w czyn, powołując do życia kwartalnik „Gazeta Magnetofonowa” – polecam się zainteresować. Skąd jego optymizm, który zresztą popieram? A choćby za sprawą takich kapel, jak The Dumplings, które piszą muzykę na zachodnim poziomie i w dodatku potrafią utrzymać wysoki artystyczny poziom przez więcej niż jedną płytę. Pierożki to duet ze Śląska, który para się ambitnym electropopem. Na drugiej płycie ekipy słychać zarówno echa La Roux, Passion Pit, a nawet Massive Attack i – szczególnie w melodiach – Florence + The Machine. Chyba nie potrzeba już więcej rekomendacji.
DEVIL YOU KNOW
„They Bleed Red”
Ciągnie wilka do lasu – można by rzec słuchając drugiej płyty Devil You Know, supergrupy powołanej do życia przez Howarda Jonesa. Do dziś nie kumam, dlaczego drogi jego i Killswitch Engage się rozeszły, ale faktem jest, że wyszło mu to na dobre. Wraz z koleżkami tworzy teraz – moim zdaniem – muzykę zdecydowanie ciekawszą, niż w słynnej kapeli. Oczywiście wszystko kręci się tu wokół metalcore, gdzie do brutalnych podkładów Jones drze japę i śpiewa jak tylko mu pasuje. Ale najfajniejsze są tu odjazdy w stronę Meshuggah – łamańce w zwrotkach „The Way We Die” sprawiają, że ciary przechodzą mi po plecach.
Devil You Know „Stay Of Execution”
PUSCIFER
„Money Shot”
Mam takie dziwne wrażenie, że wydania nowej płyty mojego ulubionego Tool prawdopodobnie nie dożyję. Cieszę więc z każdego krążka projektu Maynarda Jamesa Keenana, który z pobocznego wyrósł na główny. I choć nie jest tak porywający, jak Narzędzie, to jednak ma w sobie coś hipnotyzującego. Sporo tu świetnych melodii, zaryzykowałbym, popowych. Mnóstwo dziwacznych aranżacji – raz najeżonych elektroniką („Galileo”), kiedy indziej mających rockowy drive (wałek tytułowy). Do tego dochodzi wszechstronny wokal lidera, który raz śpiewa jak aniołek, by gdzie indziej wydrzeć mordę. I właśnie za to go lubię.
DUST BOWL
„Pay Per Whiff”
Na koniec odrobina prywaty. Chciałbym Państwu przedstawić nowy singel mojej krakowskiej załogi Dust Bowl. Pracowaliśmy nad nim dobre kilka miesięcy, głównie ze względu na chęć samodzielnego ogarnięcia miksu i masteringu. Po wielu mniej lub bardziej owocnych pojedynkach na słowa udało nam się dotrzeć do konsensusu, który dziś możemy z satysfakcją zaprezentować światu. „Pay Per Whiff” to rockowa ballada, muzycznie trochę w duchu „Dorosłych dzieci”, może ciut Omegi. Za to tekstowo traktuje o pewnym wydarzeniu z nocnego klubu, którego swego czasu byłem świadkiem. Kreski na coverze singla sporo w tej materii wyjaśniają.
INTRONAUT
„The Direction Of Last Things”- nieharmonicznie, chaotycznie, nie pasi mi.
ELLIE GOULDING
„Delirium”-kojarzę z radia i jest to jedna z niewielu rzeczy w największym polskim komercyjnym radiu których jestem w stanie posłuchać.
THE DUMPLINGS
„Sea You Later”- tak bardzo alternatywnie. Z alternatywy niestety tylko ostatnia płyta 52 (chociaż 52 wywodzi się z hiphopu, co słychać) jest w stanie mnie porwać. Dostrzegam niezły poziom, ale mnie to nie jara.
DEVIL YOU KNOW
„They Bleed Red”- jak z piwem- jedno z wielu, niczym się nie wyróżnia, wypić i zapomnieć.
PUSCIFER
„Money Shot”- może bym do tego kiedyś wrócił. Jeśli zanudzę się moimi ukochanymi kawałkami na śmierć. Ale urwania dupy definitywnie nie ma.
DUST BOWL
„Pay Per Whiff”- z ciekawości przesłuchałem którąś z Waszych wcześniejszych piosenek. Pierwsze skojarzenie to było hasło które kiedyś rzucił mój kumpel, ciężko będzie to napisać, ale leciało to mniej więcej tak: „hasła… rzucane… pojedynczo… tak… głębokie… że… boli mnie… wątroba…”. Na szczęście „Pay Per Whiff” takie skojarzenie wzbudził tylko na początku, potem było coraz lepiej, a po wejściu ostrzejszych motywów już całkiem dobrze- tego mogę słuchać 😉 Można by podbić wokal tam gdzie są ostrzejsze gitary, ale generalnie to mi się podoba. Good job.
Z radością poznaliśmy Twoje opinie, Michale!