Kolejny rok przywitany, zatem pora postawić sobie cele do zrealizowania w trakcie najbliższych 12 miesięcy.
Zeszłoroczne postanowienia nie do końca mi wyszły z różnych, często niespodziewanych względów. Ot, jak to w życiu bywa – nigdy nie wiesz, co się spieprzy, albo jaka okazja otworzy ci szansę na realizację zupełnie innych założeń. Strzelam, że podobnie będzie w tym roku, oby lepszym, niż 2015.
Oto moja lista zadań „to do”. Jeśli uda mi się je osiągnąć, będę bardzo kontent.
1) Nauczyć się robić dobre zdjęcia
Na Boże Narodzenie sprawiłem sobie długo wyczekiwany prezent – kupiłem nowy aparat fotograficzny z wymienną optyką. Od zioma Maćka pożyczyłem fachową literaturę, a jego poprosiłem o wyłożenie mi tajników obróbki zdjęć. Wszystko po to, by fotki na moim blogu nie były obrazem nędzy i rozpaczy, lecz powstawały świadomie, cieszyły ładnym kadrem i jakością wykonania. Daleko mi do poziomu choćby średniego, ale na szczęście już wiem, czym jest ekspozycja i jak ją kreatywnie komponować. Postanawiam szkolić te skille ku chwale piwnego kraftu! A w między czasie planuję wziąć się za filmowanie. 😉
2) Podnieść umiejętności piwowarskie
Rozpoczęcie przygody z warzeniem to jedno z moich najważniejszych osiągnięć w 2015 roku. Razem z Kokosem uwarzyłem jak dotąd 7 piw, z większości jestem zadowolony, choć póki co tylko jedno było na poziomie „ale to jest zajebiste!” (RIS dopiero leżakuje). Mam nadzieję, że uda mi się podszlifować umiejętności w tej dziedzinie, by warzyć wyłącznie bardzo smaczne i kreatywne piwa. Misję zaczynam od kooperacji, o której poinformuję Was jutro. A może uda się wbić na warzenie do jakiegoś dużego browaru? 😉
3) Nagrać epki z Selfburst i Dust Bowl
Trochę przespałem muzycznie poprzedni rok. Koncertów mniej, nagranie raptem jedno – to zdecydowanie nie to, czego oczekują tygrysy. Z Selfburst mamy już materiał, który spokojnie zapełniłby duży krążek, a kolejne numery sypią się jak z rękawa. Dust Bowl także mógłby wejść do studia z co najmniej czterema zajebistymi wałkami. Tylko czasu i hajsu brak. Liczę na to, że w 2016 roku znajdzie się i jedno, i drugie. Oraz że będziemy grali więcej gigów.
4) Rozwinąć zawodowe skille
W tym nawale piwno-muzycznych obowiązków nie zapominam oczywiście o pracy zawodowej, czyli marketingu internetowym. W 2015 wiele umiejętności poszło w górę, sporo się nauczyłem, ale nie na tyle, bym był z siebie w pełni zadowolony. Dlatego w tym stawiam na intensywniejszy rozwój, by dziarsko piąć się po szczeblach kariery. Nie ukrywam: nie tyle dla spełnienia, co dla kasy. Bo jak powtarzał mój były szef, Jarek – praca nie jest po to, by dawać satysfakcję. Pracujesz, by mieć pieniądze na satysfakcję.
5) Nauczyć się pływać
Czyniłem to postanowienie już gazylion razy i w tym roku wreszcie musi się udać! Nie może być tak, że ta cholerna woda nie daje rady mnie wypchnąć na powierzchnię! Jak widzę sam nie będę w stanie przezwyciężyć swoich oporów/nieumiejętności, dlatego najpewniej wybiorę się na kurs. Jeszcze nie wiem kiedy, ale zrobię to na pewno!
6) Wybrać się na wakacje piwnym szlakiem
Mam dwie wizje wakacji: albo trip po południowych Niemczech, celem odwiedzenia jak największej ilości miast i browarów. Albo lot na wymarzoną Islandię i spróbowanie, co warzy się na Wyspie Gejzerów. Pierwszy pomysł może wydać się nudny i sztampowy, no ale kurde – raz w życiu trzeba go zrealizować! A Islandia… Ciekawi mnie nie tylko ze względu na piwo z dodatkiem płetwy rekina, lecz przede wszystkim z powodu krajobrazów oraz ludzi, którzy potrafią wszystko: pisać, śpiewać, grać na gitarze, łupać w gałę i piłkę ręczną. Chciałbym zobaczyć to na własne oczy.
Trzymajcie kciuki!
Weź mnie ze sobą na Islandię 🙂
Dam znać, jak się będę wybierał 😉
Witam. Kolega bloger mnie uradował na duchu. Ja też nie umiem pływać i myślałem że jestem jedynym starym (po 30-ce) kolesiem z tym brakiem, a tu znajduje się jeszcze ktoś. Ufff ulga. Pozdrawiam stały czytelnik
Cóż, woda nie ma ochoty mnie unosić. 😀 Ale ciągle wierzę, że przed śmiercią uda mi się nauczyć 🙂