Przecież mógłbym mieć o wiele bardziej poczytnego bloga i ożywione dyskusje pod tekstami.
Zagadnął mnie niedawno mój ziomek, Czytelnik bloga, w te słowa: „Jerry, skoro masz taki flow do pisania oraz skonkretyzowane poglądy, dlaczego nie założysz strony o polityce? Albo choć od czasu do czasu nie skomentujesz na swoim Facebooku tego, co się dzieje w Polsce?”.
Pytanie słuszne, odpowiedź prosta – bo nie chcę. Nie ukrywam: mam sprecyzowane poglądy na gospodarkę oraz obyczaje. Otwarcie przyznaję się do tego, że jestem Chrześcijaninem (ba, uważam, że całkiem świadomym, potrafiącym dostrzegać sporo mankamentów w kościele). Zdarza mi się z Rodziną i Przyjaciółmi pomówić na tematy polityczne, acz głównie po to, by trochę poćwiczyć retorykę. Dlaczego więc w sieci (najczęściej) milczę jak grób?
BO NIE MAM WYSTARCZAJĄCEJ WIEDZY
Przez te blisko 30 lat stąpania po świecie zdążyłem się nauczyć, że jeśli nie mam wystarczająco szerokiej wiedzy na dany temat, to lepiej siedzieć cicho. Dlaczego? Bo nagle może się okazać, że grubo się mylę w kwestiach zasadniczych i mogę narazić się na śmieszność. A tego nie lubię, gdyż to źle wpływa na moje samopoczucie. 😉
Kierunek studiów, na którym szkoliłem się przez 5 lat, wymagał niezłej wiedzy politycznej i ekonomicznej, stąd byłem ze wszystkimi wydarzeniami na bieżąco, wertowałem książki czy artykuły w sieci, by zgłębić temat. Chętnie brałem więc udział w dyskusjach, bo miałem dużo mądrego do powiedzenia.
Dziś też śledzę wydarzenia polityczne, ale nie zgłębiam ich na tyle, by startować w sieci z odważnymi i skrajnymi tezami. Nie odpowiem wam więc na pytanie, czy Wałęsa na pewno był TW Bolkiem. A jeśli był, to czy ze strachu, czy z własnego wyboru? A jeśli z własnego wyboru, to czy ów fakt przekreśla jego późniejsze zasługi? Nie wiem. Nie mam pojęcia. W związku z tym nie będę manifestował ani radości z powodu „teczek Kiszczaka”, ani nie zamierzam Lecha bronić.
BO NIE MAM SIŁY I CZASU
Napiszę rzecz oczywistą: nie umiemy dyskutować z osobami o odmiennych poglądach. Ba, nie potrafimy zachować złotego środka – wszystko musi być totalnie czarne, albo totalnie białe. Jeśli jesteś zwolennikiem PO, to nigdy nie powiesz dobrego słowa na działanie PiSu (i vice versa). Nigdy. Choćby część pomysłów miał nie wiem jak dobrych.
Nie mam siły brać udziału w dyskusjach, w których zawsze ktoś dostanie bęcki. Nie mam czasu rozmawiać z ludźmi, którzy choćby nie wiem jak bardzo nie mieli argumentów za swoją tezą, będą jej bronić „bo tak”. Nie ma w nich żadnej woli wypracowania konsensusu. Takie rozmowy ciągną się godzinami i przyznam, że są dla mnie źródłem niepotrzebnego stresu. A na co mnie to?
I to cholernie myślenie zero-jedynkowe. Jesteś za wpuszczeniem uchodźców do Polski? Toś lewak, frajer i bodaj by ci ciapaty żonę zgwałcił. Nie jesteś za wpuszczeniem uchodźców? Faszysta, ksenofob, ciemnogród. Uważasz, że 500 zł na dziecko to zły pomysł? Nie masz za grosz poczucia wspólnotowego, nie obchodzi cię los biednych rodzin. Sądzisz, że 500 zł to dobre wyjście? Jesteś naiwnym socjalistą, którego zmiecie z rynku niewidzialna ręka Korwina. Nie chcesz dopuścić do legalizacji małżeństw homoseksualnych i adopcji przez nie dzieci? Należysz do ciemnogrodu, katotalibanu i jesteś oderwany od dzisiejszego świata. Jesteś za takimi małżeństwami i adopcją? Zaprzeczasz naturze, plujesz w twarz tradycji, dajesz przyzwolenie dewiacji, która wyleje się na ulice.
0-1
Nie odkryję Ameryki pisząc, że za takim obrazem polskiej dyskusji stoją media. Zarówno te „niemieckie”, jak i „narodowe”. „Gazeta Wyborcza” i „Nasz Dziennik”. „Newsweek” i „W Sieci”. Wszystkie robią co mogą, by „wyzerojedynkować” ludzi. Albo obierasz narrację „A” i TYLKO nią kierujesz się w życiu, albo „B” – i ZAWSZE ślepo w nią wierzysz, gnojąc wszystkich, którzy stoją po drugiej stronie barykady. To dość wygodne, bowiem odpowiedzi na wszelkie wątpliwości masz skompilowane na 100 stronach wydawanego co tydzień periodyku. Nie musisz więc myśleć, wystarczy, że do niego zaglądniesz.
Jako Chrześcijanin doskonale znam fragment z Apokalipsy św. Jana: „obyś był zimny, albo gorący!”. Mam jednak wrażenie, że albo Góra piórem Jana nieco się zagalopowała, albo zupełnie nie kumamy, o co Jej chodzi. Czasami odnoszę wrażenie, że właśnie letniości nam brakuje. Że jesteśmy skłonni podpalić świat, nawet nie wiem, w imię czego, i iść na noże o każdą drobnostkę.
A mnie się, kurwa, nie chce. Był to więc pierwszy i ostatni tekst okołopolityczny na tym blogu.
To jest dobra postawa. Zarówno publicznie i prywatnie jak najbardziej zdrowa opcja jest „nie znam się, nie udzielam się”. Nie narobię sobie wrogów i siwych włosów. Cieszmy się piwem 🙂
W rzeczy samej, choć osobiście wolałbym, byśmy jako społeczeństwo po prostu nauczyli się dyskutować i czerpać z dyskusji wiedzę.
Cheers! 🙂
Tak właśnie. Youtube’izacja like albo dislike po pierwszych 5 sekundach. Zajebiste albo chujowe. Zero jedynkowe myślenie.
Ciekawe że jednak gdzieniegdzie się pojawia inna kultura dyskusji. Jak choćby przy piwie czy muzyce. Mocno nachmielone. Klarowne brzmienie. Wyraźnie palone. Kwaskowe.
Można mówić konkretnie, merytorycznie bez natychmiastowego i jednoznacznego wartościowania. I może to właśnie jest problem; że jak ktoś, kto umie prezentować wyważone poglądy (zajebisty) widzi polityczną dyskusję (chujowa) to mu się w nią nie chce angażować. Błędne koło. (chujowo)
Dobrze by było gdybyśmy się nauczyli wszyscy doceniać własną niewiedzę i odcienie szarości. Tak jak Autor. Żeby wszystkim było (zajebiście). 🙂
Tego i ja bym sobie życzył, ale nie mam zbyt wielkich nadziei patrząc na głównych rozgrywających w publicznej dyskusji – media. Dopóki na tej płaszczyźnie nie pojawią się ośrodki skłonne do konsensusu, to nie mamy co liczyć na szare odcienie w dyskusji wśród „zwykłych” obywateli.
Mnie też system 1:0 boli i też uważam, że lepiej pogadać o piwie lub innych bardziej frapujących tematach.
Lecz patrząc z drugiej strony to jeśli w dyskusji będą brali udział tylko ludzie traktujący świat we wspomniany wyżej sposób to za chwilę ogół będzie uważał, że to jest ok.
Trzeba się wypowiadać pokazując ludziom, że są inne punkty widzenia, niekoniecznie dyszące nienawiścią do odmiennych poglądów