Sorry, to nie będzie poradnik. Zamiast udzielać odpowiedzi, sam chciałbym ją od was uzyskać.
Kilka lat temu świat zachorował na bycie fit. Bieganie, pływanie, siłownia. Zdrowa dieta, najlepiej bez mięsa, a już na pewno bez glutenu. Bo rozumiesz, ziomeczku, nawet jeśli nie masz celiakii, to produkty mączne przeszkadzają ci w trawieniu, powodują wzdęcia lub – a fe – biegunki. Krzychu, powiedz mi jak mam żyć.
No okej, nie powiem, że wizja zamienienia swojego ciała w boski posąg trochę mnie kusi. Przydałoby się zrzucić nieco tłuszczyku z bebechów – waga niby się zgadza, ale z przodu wystaje mi trochę zbyt wiele. Fajnie byłoby mieć barki i klatę niczym Pudzian, pozdrawiać dziewczęta jędrnym torsem i bicem większym od ich piersi.
Jest tylko pewien problem: za cholerę mi się nie chce.
BIEGANIE JEST DO DUPY
Próbowałem, proszę Państwa, wielu sposobów na zdyscyplinowanie ruchowo-jedzeniowe. Najpierw było bieganie – jarałem się nim w marcu zeszłego roku. Znudziło mi się po miesiącu. Niby jakieś tam wyniki widziałem, ale – no kurde – nie potrafię wyobrazić sobie niczego bardziej nudnego, niż dreptanie bez celu po parku czy lesie.
„Słuchaj muzyki w trakcie, czas szybciej zleci”, they said. „Albo chociaż audiobooka”, they said. No ale co to ma być dla mnie za wypoczynek, skoro ja całymi dniami działam ze słuchawkami (tudzież głośnikami) i muzyką na uszach (nie, głośniki akurat stoją obok)? Ergo: rzuciłem bieganie w cholerę.
DIETY MI NIE SMAKUJĄ
A może spróbujesz cudownej diety, Jerry? Postaw na zbilansowanie! Na obiad żryj chudziutkie mięso, brokuły i kaszę, na śniadanie wafla ryżowego przepij kawą zbożową, na podwieczorek może banana? Wieczorem, niech Cię Pan Bóg broni!, nie jedz nic, bo przez sen odkłada się w brzusiu najwięcej tłuszczyku!
Dżizas, ale co ja zrobię, że uwielbiam smażone? Że, jak to mówi Robert Makłowicz, lubię chłeptać sosy? Że moją specjalnością zakładu jest wybitna (serio!) jajecznica? Że gdy późno wracam z próby kapeli, albo mam za sobą multitap crawl, to nie ma siły – muszę coś wszamać?
Jeśli chodzi o dietę to osiągnąłem tylko jeden sukces: zupełnie wyeliminowałem słone przekąski, a przyjemności w stylu ciasteczek, krakersów czy drożdżówek na drugie śniadanie ograniczyłem do minimum. Piwo zastępuje mi słodycze, heh.
NO TO MOŻE SIŁOWNIA?
Jedyne aktywności, które mnie jako tako radują, to jazda na rowerze i siłownia. O ile tę pierwszą uprawiam w miarę regularnie, gdyż po Krakowie poruszam się niemal wyłącznie Rowerem Miejskim, o tyle z siłką bywa różnie.
Wyprawa na ową wymaga ode mnie wygospodarowania przynajmniej dwóch godzin. I niech szlag trafi dorosłe życie, niech diabli wezmą konieczność zarabiania – za ich przyczyną często nie wystarcza mi czasu albo energii, by ruszyć dupę na pakernię. Obiecuję sobie, że od lipca, gdy skończy się dość intensywny okres w moim życiu, będę się mógł wziąć za regularne ćwiczenia.
CO ROBIĆ?
Pytam się więc was: jakie są wasze sposoby na mobilizację? Co robicie, by zmusić się do regularnej aktywności fizycznej i trzymania diety? Jak znajdujecie energię na ćwiczenia, zakupy żywności z gatunku „ą ę”? Będę wdzięczny za każdą podpowiedź…
odstaw słodycze,cukier , chleb, wędliny , soki owocowe, napoje gazowane (poza piwem)
jazda na rowerze działa dopiero po 30 minutach więc rower miejski jest zwykle nieskuteczny 😉
ćwicz w domu, w parku z ciężarem własnego ciała
naucz się pływać , na wakacje świetny jest windsurfing / kitesurfing
pij piwo co najwyżej 1 w tygodniu
Ja to wszystko wiem, tyle że nie mogę się zmobilizować! No i jedno piwo w tygodniu?! To tak, jakby policjantowi kazać wystawiać tylko jeden mandat na 7 dni – nie ma opcji 😀
proponuję kierunek piw wysoko odfermentowanych. raz, że mniej cukru, więc mniej kalorii, dwa że więcej alkoholu, to mniej stresu pozostałymi kaloriami 🙂
To może po prostu postawię na więcej alkoholu 😀
Wyśmienity suchar milordzie 😉 Zasada kaloryczności jest zgodna ze zdrowym rozsądkiem- im mniej ekstraktu początkowego tym mniej tuczące piwo. Dla pilsa na 1 l wyjdzie około 400kcal na stout około 600.
Ja polecam kupić drążek, hantle i nakurwiać pompki w domu. Mi wystarcza do utrzymania płaskiego brzucha i wypukłej klatki. Tzw ćwiczenia kalisteniczne- zgoogluj temat, fajna sprawa. No i 2-3 treningi w tygodniu wystarczą, a nie trzeba iść na siłkę- wystarczy się złapać za drążek 🙂 Z tym że jestem ektomorfikiem (osoba z natury szczupła) więc u endomorfika może być konieczność ćwiczyć więcej i jeść mniej. Co do jazdy na rowerze- kup porządny rower (jeśli możesz sobie na to pozwolić) i jedź metodą 20 sec sprint 40 sec odpoczynku i tak w kółko. Trening interwałowy przyspiesza spalanie tłuszczu a na początku pomaga budować mięśnie. Niestety rower miejski może się rozlecieć.
A zamiast ścisłej diety spróbuj diety a’la azjatycka- ryż/makaron i kurak z warzywami łatwo się gotują, są cholernie smaczne, przepisów od groma, a nie bez przyczyny grubych azjatów nie ma zbyt wielu 😉 Chociaż wybieraj raczej ryże i kasze niż makarony.
Jeśli chodzi o rzeczy do wyeliminowania z diety to 1) soki (kurewsko kaloryczne, przeładowane cukrami prostymi, w ch… ludzi je pije „bo zdrowe” i się zastanawiają czemu tyją) 2) napoje słodzone (ten sam powód) 3) przekąski w stylu chipsy, snickersy itp.
Cukier, chleb i wędliny zostaw na początek, nie ma co wariować, chyba że przygotowujesz się do zawodów kulturystycznych. No chyba że pijesz 20 herbat słodzonych po 5 łyżeczek, to wtedy odstaw.
No i jeśli jesz metodą śniadanie obiad kolacja to spróbuj to zmienić; np obiad zrób nawet większy, ale rozłóż na 3 posiłki- np śniadanie 8, potem 11, 14, 17 po niewielkim posiłku i na kolację hmmm… chuj wie co bo co zjesz to przed snem i tak niedobrze (jak poczytasz o dietach to dowiesz się dlaczego 😉 ). Ale coś zjedz 😀 Jeśli nie będziesz głodny to nawet jedząc podobną ilość twój organizm nie będzie tak chętny do magazynowania cukrów w tłuszczach.
Co do piwa to możesz założyć że 1 litr piwa to około 500 kalorii. Powiedzmy że dieta dla normalnego człowieka to około 2000 kalorii. Czyli jeśli wypijesz 1 litr piwa to wytnij 1 posiłek (z okładem) z dziennej diety. Piwo wspomaga trawienie i wzmaga apetyt, więc uważaj żeby piwnej gastrofazy nie dostać.
Przykładowo jak ja bym sobie ułożył Twoją dietę (zakładając że chcesz ćwiczyć i odrobinę wyrzeźbić sylwetkę):
1) śniadanie: jajko na twardo, ciemny chleb z twarogiem, szczypiorek, możesz dodać trochę orzechów, albo zamiast tego płatki owsiane, omlet z płatkami owsianymi… generalnie spróbowałbym wcisnąć sporo błonnika (płatki owsiane), białko i witaminy (jajka) i zmieścić to w 400 kcal.
2) 3 posiłki o 11 14 17: 100g ryżu+ pół piersi z kurczaka+ warzywa każdy (przykładowo). Biały ryż+ kurczak w tej ilości da Ci około 250Kcal, także możesz użyć sosu, dodać sporo warzyw albo sałatkę, no i nie powinieneś być głodny.
3) możesz iść na piwo, powiedzmy 19-22. Postaraj się nie iść spać zaraz po powrocie i rozłożyć picie na dłuższy czas. Jeśli nie to zjedz normalny posiłek, ale unikaj nadmiaru błonnika czy zbyt ciężkostrawnych rzeczy. U mnie jeśli chodzi o kolację najlepiej sprawdzają się zwykłe kanapki… Nie idź spać zaraz po jedzeniu/ piciu.
Kiedyś coś wspominałeś że lubiłeś lepsze herbaty, wbrew pozorom tak drogo nie wychodzą (10zł za 50g circa about, 2-3 torebki na miesiąc Ci spokojnie starczą. Kawę możesz zastąpić zieloną, w pożegnaniu z afryką za około 8 zł jest zielona kawa. Nie smakuje jak kawa (tylko jak nie do końca dojrzałe orzeszki laskowe) ale jest zdrowsza, i też ma sporo kofeiny 🙂
Celuj w utrzymywanie około 2000Kcal i ćwicz czasami 🙂 W krakowie jest kilka fajnych miejsc do ćwiczenia, może się wkręcisz. https://www.youtube.com/watch?v=sxCeGmVWNw0
Artykuł w artykule – to lubię! 😀
Fakt, trochę się rozpisałem 🙂 I jeszcze jedna ważna rzecz: nie chodź codziennie na wagę, nie oczekuj szybkich efektów. Ćwicz co drugi dzień, trzymaj te 2tys kalorii, jedz kilka razy dziennie niewielkie porcje, staraj się robić progress w ćwiczeniach- zaczynaj od np 3 serii po 10 pompek, potem 5 serii po 12 pompek ale „perfect form”, potem 10 serii po 15 różnych pompek. Teoretycznie można szaleć- dać sobie 1500 kcal, wyeliminować chleb i spędzać godziny na bieżni, ale po pierwsze będziesz się czuć fatalnie, słaby, będziesz miał cholerne problemy utrzymać dietę (organizm będzie domagał się cukru) więc nawet jeśli coś zrzucisz (nie licząc kilku kg które znikną na początku kiedy woda zejdzie z organizmu) o wiele łatwiej będzie o efekt jojo i podjadanie. No i nawet o ile wytrwasz to efektem końcowym będzie zasuszony szkielet a nie osoba szczupła ale wysportowana. Po prostu wprowadź sobie te elementy jako codzienny zwyczaj, a za rok Cię sporo osób może nie poznać.
3mam kciuki za efekty, też mieszkasz w Krakowie prawda? Może się kiedyś spotkamy na piwku albo np w parku Jordana na poćwiczyć. Pewnie za parę miesięcy będziesz miał więcej mięśni i mniej tłuszczu niż ja 🙂 Pozdrawiam 🙂
Heh, wszystko zależy od tego, czy się zbiorę w sobie i będę regularny.
A piwo zawsze chętnie – gdy tylko znajdzie się chwila wolnego zawsze można obskoczyć miejscowe multitapy 🙂
Trening siłowy 3x na tydzień, po treningu 20min cardio (rower chociażby, bo bieganie jest faktycznie do luftu), w dniach przerwy minimum 30min roweru, ale to już robisz. Trening siłowy jest jednak bardzo ważny również mając za cel zrzucenie wagi. Po treningu trzeba zjeść, to też trzeba pamiętać. Z doświadczenia – pompki są lipne. Kondycję sobie nimi wyćwiczysz, ale masy mięśniowej nie przybędzie. Co z tego że zrobisz 3×65 pompek, jak lepiej na sztangę wrzucić odpowiedni ciężar i (z asekurującą osobą – to jest ważne, bo wtedy ćwiczysz dopóki faktycznie już nie potrafisz unieść) cisnąć. Codziennie brzuch, tyle że naprzemiennie dolne i górne partie. Np. 3×25 świec w jeden dzień, 3×25 brzuszków w drugi. Pozostałe ćwiczenia raz na tydzień żeby się mięśnie zregenerowały. Mobilizacja – kup do domu hantle, ławkę i sztangę. To w zupełności wystarczy, a masz przyjemne otoczenie, w przeciwieństwie do siłowni. Mierz obwód mięśni i brzucha metrem krawieckim co jakiś czas żeby śledzić efekty, to dopinguje. I jest bardziej miarodajne od wagi. I zmobilizuj dziewczynę do ćwiczenia razem.
Dwa, to dieta. Soki owocowe wyciskane są jak najbardziej ok, szczególnie po siłowym treningu, żeby na szybko dostarczyć cukrów prostych kiedy organizm ich faktycznie potrzebuje żeby utrzymać to co wytworzył (chodzi w tym wypadku o mięśnie a nie o tłuszcz). Poza tym – cukry złożone, czyli warzywa, kasza itp. Odstaw słodycze i pieczywo całkowicie. Gluten sruten, ale pieczywo to faktycznie syf dla organizmu, z innych względów. Mięso jedz śmiało i „bez obawień”. Tak samo wszelki nabiał. Tyje się od węglów, szczególnie w połączeniu z tłuszczem, a nie od samego tłuszczu.
Hmm, kolejna osoba pisze o hantlach – wchodzę w to 🙂
God damn. Pompki są lipne? Powtórz to: https://www.youtube.com/watch?v=naRaVsFn_g4
Tak częste ćwiczenie mięśni brzucha to bezsens, ćwicząc brzuch nie spala tłuszczu tylko z brzucha. Już lepiej 2x w tygodniu ale ostry wycisk jeśli chce iść w trening siłowy/kulturystyczny.
Soki owocowe wyciskane to świetny pomysł po treningu siłowym ale nie do końca na redukcji, są mocno kaloryczne i jeśli Jerry chce zrzucić trochę kg może mieć problem wcisnąć je w kaloryczność diety. A zacząć powinien od redukcji.
Generalnie kolega wyżej proponuje Ci opcję kulturystyczną z tego co widzę, czyli ćwiczenia z ciężarem i bardziej restrykcyjną dietę. Efekt będzie taki że bardziej przypakujesz, ale wymaga to więcej poświęceń jeśli chodzi o koszta (czy to siłownia czy ławka, hantle itp- bez progresu ciężaru progresu mięśniowego nie zrobisz, więc licz się z tym że bardziej się opłaca wydać kasę na zestaw ławka+80kg ciężaru a to koło 1k kasy). Do tego dieta jest cięższa do utrzymania według mnie. Opcja bardzo spoko dla ludzi których bardzo jara ilość cm w bicepsie i kg na sztandze.
Ja bym proponował Ci zacząć od treningów motorycznych, crossfit albo kalistenika. Po pierwsze mniejsze koszty (owszem hantle się przydadzą, ale na początek wystarczy 2x15kg) więc nie wyładujesz tyle kasy (co byłoby głupie jeśli potem to będzie stało i się kurzyło); zwiększają znacznie kondycje, ogólną sprawność ruchową, ale nie dadzą takich efektów jeśli chodzi o ilość cm w bicepsie czy kg na sztandze. Moim zdaniem opcja lepsza dla osób które nie chcą się tak katować dietą i harować na siłowni (czyli leni jak ja 😉 ).
Ale najpierw sprawdź co tobie pasuje, i treningi siłowe, i crossfit, i kalistenika mają swoje zajebiste strony i mają swoje gorsze strony. No i można mieszać 😉
Jurku, nie jestem apostołem ani nawet wyznawcą tej diety, ale obczaj. Może z Twoimi upodobaniami kulinarnymi akurat Ci siądzie. Przejrzyj sobie tego blogaska http://cookitlean.pl/zanim-zaczniesz-paleo/
Oczywiście jak prawie każda dieta, także i ta ma kontrowersyjne i sprzeczne z innymi podejściami punkty, ale akurat, tu dobra wiadomość dla Twojego podniebienia, wszystkie badania (a przynajmniej te, o których wiem) wskazują, że można smażyć, ale nie na wszystkim. I temu hołduje również paleo. Smażenie jest dozwolone pod warunkiem, że na odpowiednim tłuszczu (masło klarowane, smalec, tłuszcz gęsi/wołowy, olej kokosowy). Z tym, że nie samym smażonym człowiek żyje 🙂
Na pewno przy przejściu na dietę w pełnym tego słowa znaczeniu trzeba się monitorować – morfologia itp. Normalny wszystkożerca tego nie robi, a w sumie też powinien. Ale przy ograniczeniu pewnych produktów można trochę przeszarżować i nabawić się niedoborów.
Co do rad jak zmotywować się do systematycznych ćwiczeń, to nie mam pojęcia 🙂
Podkreślam, nie polecam, nie agituję, poszerzam spektrum możliwości. Ewentualnych. (boję się, że ktoś mi zarzuci, że chcę Cię zabić. Dieta dla niektórych stała się niemal religią czczącą „pełnię zdrowia i długowieczność”. Lord save the queen!)
Ukłony Mario za tę wskazówkę! Odzew przekroczył moje oczekiwania i już sam nie wiem, na co się zdecydować 🙂