Na świat wyszły upały, a wraz z nimi kasta człekokształtnych, którzy nie przejmują się mokrą i śmierdzącą pachą.
Środek gorącego dnia, zatłoczony miejski autobus leniwie wlecze się w kierunku mojego mieszkania. Sam fakt jego opóźnienia i ślimaczenia się raczej mi nie przeszkadza – skoro do niego wlazłem, to znaczy, że wszelkie sprawy najpilniejsze zdążyłem już załatwić. Jednak mam ochotę wyjść zeń co prędzej.
Po mojej lewej siedzi postawny chłop z wąsem i brzuchem wywalonym przed rozpiętą koszulę. Ze łba leją mu się strużki przezroczystego płynu, pod pachami uśmiechają się ciemniejsze półokręgi, a wokół niego panuje specyficzna atmosfera słodko śmierdzącego potu. Po prawej gruba baba w koszulce na ramiączkach, dźwigająca kilka toreb z zakupami, wypchanymi po brzegi. Oczywiście, że jest przegrzana, że jej różowe odzienie zdobią co efektowniejsze plamy i że nie da się obok niej wystać.
Nie wiem, czy powyżsi przedstawiciele klasy „anty antyperspirantowej” nie wiedzą o istnieniu pewnych środków zmniejszających problem, czy szkoda im na nie pieniędzy, czy nie wierzą w ich skuteczność, czy może po prostu mają nosy wszystkich współtowarzyszy upalnej niedoli w dupie. Ważne, że ich nie używają, przez co skutecznie zabijają moje (i nie tylko moje) dobre samopoczucie i tak nadwątlone lejącym się z nieba żarem.
A przecież niezły antyperspirant kosztuje z 10 zł i wystarcza na miesiąc-dwa. To doprawdy niewielka cena za poprawienie własnego komfortu i doznań zapachowych innych osób. Ja wiem, że użycie takowego środka nie rozwiąże wszystkich problemów, że niektórzy są bardzo odporni na działanie antyperspirantów, ale na Boga – jeśli nie zatrzyma twojej potliwości, to przynajmniej sprawi, że nie będziesz śmierdział jak zakażone bakteriami piwo. Ja i mój nos błagamy, nalegamy, prosimy – przynajmniej spróbuj!
jeszcze pół biedy jak nie mają antiperspirantu. jak dla mnie większym problemem jest fakt, że ludzie nie wiedzą co to higiena! podczas jazdy komunikacją miejską można – bez użycia podświadomości – wyczuć kto zwyczajnie się nie myje. nie rozumiem tego kompletnie, bo ja jak za oknem jest +30°C musze minimum dwa razy władować się pod prysznic, inaczej sama ze sobą nie wytrzymam. a niektórzy ludzie w lecie chyba myślą, że jak już ich pot zleje dwadzieścia razy dziennie to to wystarczająca ilość substancji ciekłej na ciele. Jeden z powodów dla których nie znoszę lata. bo ogólnie to uwielbiam 🙂
True story – brak przyjaźni niektórych osobników z prysznicem boli niczym zły dotyk.
A co do lata, to im jestem starszy, tym bliżej mi do Olafa: „I love the idea of the summer”. Tylko i wyłącznie ideę, gdyż gorącej rzeczywistości już nie 😉