10 książek, które wywarły na mnie wpływ

Nie lubię internetowych łańcuszków, ale jeśli ktoś pyta o piwo lub książki zawsze chętnie odpowiadam.

Ileż to już bzdur przetoczyło się przez Gadu-Gadu (ktoś to jeszcze pamięta?), SMSy czy Facebookowego walla? Roześlij ten tekst do grona x osób, bo jak nie, to zginiesz. Wypij piwo, nakręć film i podaj dalej. Wylej na siebie kubeł wody albo płać, paziu.

Ostatnio krąży jeszcze jeden łańcuszek: znajomy z FB nominuje nas do podania 10 książek, które wywarły na nas wpływ i zapadły w pamięć. Przyznam, że ta zabawa akurat mi się podoba. U wielu ziomali pojawiają się tytuły, które pierwszy raz widzę na oczy, albo takie, o które bym ich nie posądził.

Wytypowany przez koleżankę, postanowiłem więc i ja wymienić swoją „dziesiątkę”, choć to lista mocno okrojona. Nie umieściłem tu chociażby „Czerwonego Kapturka”, czyli bajki, którą pokochałem pacholęciem będąc, ani nawet „Dzieci z Bullerbyn” – pierwszej zaakceptowanej przez moją koncentrację lektury szkolnej. Są za to inne ciekawostki. Look at this:

WP

1. „Władca Pierścieni” J.R.R. Tolkien – niektórzy uznają podanie tego tytułu za sztampę, ale w moim wypadku to właśnie on sprawił, że wreszcie zacząłem lubić czytanie. Powalił mnie ogrom świata i jego dopracowanie w każdym szczególe. O opisach bitew nawet nie wspomnę.

2. „Lalka” B. Prus – moja ulubiona lektura szkolna, gdyż w głównym bohaterze (Wokulski) w owym czasie odnalazłem siebie. Romantyczny marzyciel, pozytywistyczny pracuś. Ideowiec dostający po dupie. Nawet dziennik Rzeckiego mi się podobał – Hemingway ze swoimi przemyśleniami w „Komu bije dzwon” może się schować!

3. „Narrenturm” A. Sapkowski – mam na myśli całą trylogię husycką, która przemawia do mnie zdecydowanie mocniej, niż „Wiedźmin”. Połączenie powieści historycznej z fantasy, dużo przemocy, sporo seksu i na dodatek znów marzyciel (Reynevan) na pierwszym planie.

4. „John Lennon. Życie” P. Norman – lektura tej pozycji przekonała mnie, że biografie mogą być fascynujące. Norman stworzył nie tylko kompletne kompendium wiedzy o Beatlesie, ale i wzór dla biografów. Tak dokładnie przeorać życie innego człowieka… czapki z głów!

5. „Rok 1984” J. Orwell – kolejna, wydawać by się mogło, sztampa, jednak mnie kręci nie ze względu na trafność oceny przyszłości przez autora, a za historię miłości, która – niestety – nie przetrwa wszystkiego. Szczególnie, gdy zabierze się jej nadzieję.

IP

6. „Inne pieśni” J. Dukaj – jedno z arcydzieł polskiej fantastyki i znakomite rozwinięcie Gombrowiczowskich rozważań na temat formy. Dukaj popełnił ciężki, filozoficzny mindfuck, w którym nie do końca wiadomo, co jest fantastyką, a co rzeczywistością. Czytać powoli, najlepiej będąc pod wpływem środków psychoaktywnych.

7. „Mistrz i Małgorzata” M. Bułhakow – szatan z ludzką twarzą, kot-skurwysyn, czarodziejka gorzałka i klimat stęchłej, acz pięknej Moskwy. Kolejna znakomita powieść ułożona na granicy jawy i snu, z miłością – powiedzmy – mocno niestandardową w tle.

8. „Wielki Marsz” S. King a.k.a. R. Bachman – King to gigant i mógłbym w tym miejscu wpisać wiele innych książek, ale wybieram tę, nietypową, napisaną pod pseudonimem. Opowiadającą historię morderczej rywalizacji-reality show, gdzie spośród 100 uczestników wygra = przeżyje tylko jeden. Już wiecie, skąd wzięły się „Igrzyska śmierci” 😉

9. „Sto lat samotności” G.G. Marquez – opowieść o izolacji i duszeniu się we własnym sosie, które ostatecznie zabije każdy lud. Jednak ja kocham tę książkę ze względu na wiele magicznych momentów, jak deszcz „maleńkich żółtych kwiatów” padający w czasie pogrzebu Jose Arcadio.

10. „Śmierć Bunny’ego Munro” N. Cave – potwierdzenie, że Australijczyk jest artystą renesansu. Z jednej strony sporo tu „cipek” i alkoholu, podanych w luzacki sposób, jakby rozpusta była najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. Z drugiej to obraz tragedii człowieka, któremu życie wymknęło się spod kontroli.

Do napisania o swoich książkach nominuję Was – komentarze do dyspozycji 😉

(Visited 385 times, 2 visits today)

0 komentarzy na temat “10 książek, które wywarły na mnie wpływ

  1. Fajne lekturki do poduszeczki czytałeś.
    Ja polecam „Zwrot. Jak zaczął się renesans” Stephena Greenblatta.
    Książka która kopniakiem otwiera szeroko umysł i ustawia na właściwe tory.

  2. Muszę przyznać, że kilka pozycji się pokrywa z moimi 😉
    Sapkowski ogólnie miażdży, sprawia, że w trakcie czytania śmiejemy się, płaczemy a czasem rzucamy książką o ścianę.
    Wielki Marsz to King ze swoją błyskotliwością w najczystszej postaci. Dodałbym zbiory opowiadań np: „Szkieletowa Załoga” i opowiadanie Nona czy Człowiek, który kochał kwiaty – nie pamiętam z którego zbioru, ale niszczą psychę.
    Tolkien to klasyka, jednak to do Hobbita mogę wracać, podczas gdy Władca Pierścieni wydaje się obecnie zbyt baśniowy i „słodki”.
    Orwell i Bułhakow klasyka.

    U mnie na pewno znalazłyby się jeszcze Lovecraft, „Paragraf 22” Hellera czy Świat według Garpa.
    Dobre piwo, dobra muza, dobra książka… będę zaglądał!

    Pozdro

    • Dzięki za miłe słowo 🙂
      Ja jakoś nie mogłem się przekonać do Lovecrafta, gdy pierwszy raz po niego sięgałem jakieś 7 lat temu, ale ciągle mam zamiar wrócić. Oby z pozytywnym skutkiem!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *