NUTA DO PIWA #59: wydanie umiarkowanie przyjemne…
… natomiast satysfakcjonujące, o ile ma się nie po kolei w głowie i lubuje się w muzycznej zgniliźnie. ORANSSI PAZUZU „Mestarin Kynsi” Ależ ten album jest cudownie brzydki. Ależ surowy, brudny, plugawy, męczący. Zaklęty w mantrycznej elektronice, nakładanej na metodycznie powtarzane riffy i cmentarny gardłowy skrzek. Z każdą płytą Oranssi Pazuzu przesuwa granicę odrazy, staje się coraz bardziej nieprzyjemne, jakby wbijało coraz głębiej igłę pod paznokieć. Czytając taką…