Californication: finisz z impotencją
Dobrnąłem do końca serialu, który na początku uwielbiałem, a później modliłem się, by wyzionął ducha. Mam to do siebie, że gdy już rozpocznę oglądanie danego serialu, to będę śledził go do samego końca emisji. Wszak puenta, finałowe uderzenie są przecież najważniejsze, czyż nie? Z tego powodu dzielnie trwałem przy Hanku Moodym, buhaju w średnim wieku tyleż inteligentnym i w jakimś sensie genialnym, co zupełnie nieogarniętym życiowo, powtarzającym ciągle te same…