Trzy RISy: śledzie, koty i niedźwiedzie

 

Czyli trzy, a właściwie dwa i pół piwa, o których od kilkunastu dni jest głośno. I słusznie, bo przekraczają granice, choć nie wszystkie takie, o jakich marzy beer geek.

Musimy sobie coś ustalić: aromaty wkrótce staną się ważną częścią piwnej sceny – czy się to komuś podoba czy nie. Niezależnie od istnienia ducha kraftu, używanie aromatów po prostu się opłaca: pozwala zredukować koszty (czego browar rzemieślniczy łaknie jak kania dżdżu), ratuje słabe piwo, a przy tym ułatwia wywołanie efektu „wow”. W przypadku aromatów wyciągniętych z chmielu daje czysty, owocowy aromat, niezachwiany nutami „zielonymi” i geraniolem.

Zupełnie innym tematem jest jawność tego procederu. Ja, choć mam ambiwalentny stosunek do używania aromatów, to jednak nigdy nie powiem złego słowa na browar, który otwarcie o tym informuje. Gardzę natomiast takim, który ukrywa taki dodatek, głównie dlatego, że dla większości konsumentów ta informacja jest równie istotna, co dla innych zawartość glutenu (z tą różnicą, że aromat krzywdy ci nie zrobi). Tymczasem w zeszłym roku piłem co najmniej kilka rodzimych piw, które – ze względu na obłędną czystość aromatu właśnie – wzbudziły moje podejrzenia…

Kooperacja Deer Bear Whisker Beer niczego się nie boi i otwarcie krzyczy z etykiety: tu użyliśmy aromatów! I jednocześnie podaje nam bliźniacze piwo, w którym magicznych kropelek zabrakło. Jak się między sobą różnią? O tym za chwilę.

Wcześniej wspomnę jeszcze o jednym piwie, które niedawno degustowałem. Mowa o Va Banque, czyli RISie z Piwoteki. To kolejna próba zmierzenia się z tematem wrzucania śledzi do kadzi warzelnej. Moim zdaniem najbardziej wyrazista. Zatem od niej zacznę.

VA BANQUE
Piwoteka

Herring Imperial Stout
Warka: 20.06.2017
Cyferki: alkohol 8,7% obj., ekstrakt 20%
Skład: woda; słody Pale Ale, wędzony bukiem, Carafa Special III, Caraaroma; śledzie wędzone i śledzie; płatki owsiane; cukier biały; chmiel Magnum; drożdże S-04
Cena: 11 zł (Pod Wiaduktem, Kraków)

Zapach Ucha Od Śledzia, jeśli nie wiedziałbym o dodatku ryby, kojarzył mi się z wędzoną szynką, czy ogólnie kotłownią w moim pierwszym domu, gdzie dziadek przygotowywał frykasy z mięsa. Tutaj już nie mam wątpliwości, jakie zwierzątko zagościło w brzeczce.

Świeżego śledzia czuć już po zrzuceniu kapsla. W życiu bym nie pomyślał, że towarzysząca mu czekolada tak pięknie wpisze się w rybny klimat! Podobnie kawa – chyba będę musiał kiedyś spróbować tego połączenia. Smak także zdominowany jest przez rybę, ale nie w sposób ordynarny. To nadal jest RIS: wyrazisty, czekoladowy, kawowy, z mocną goryczką i szlachetnym alkoholem. Bardzo udany eksperyment. [8]

CRACKER
Deer Bear/Whisker.Beer
Imperial Coffee Milk Stout
Warka:
03/01/2019
Cyferki:
alkohol 10% obj., ekstrakt 25%
Skład:
woda; słody pilzneński, monachijski, wędzony, czekoladowy jasny, karmelowy, panoly, pszeniczny; chmiele Magnum, Sybilla; drożdże US-05; kawa, latoza, cukier
Cena:
12 zł (Pod Wiaduktem, Kraków)

Same dobre rzeczy mogę napisać też o Crackerze, czyli tej niearomatyzowanej odnodze zwierzęcej kooperacji. Królową polowania została świeżo zmielona kawa, której wspaniały aromat i posmak wprost uwodzą w czasie degustacji. Wtóruje jej strona słodowa pod postacią paloności i czekolady, zaś laktoza tylko uzupełnia całość. Bardzo mi to wszystko przypomina mój pierwszy domowy RIS, warzony rok temu.

Do ust wlewam gęsty, zawiesisty płyn, który wykleja podniebienie. Pierwszy akord stosunkowo słodki, ale później piwo przechodzi w gorzką czekoladę oraz kawę. Na finiszu czuć alkoholowy posmak, który przeradza się w grzanie w gardziołku, ale na poziomie jak najbardziej akceptowanym, szczególnie przy takim ekstrakcie. [8,5]

NUT CRACKER
Deer Bear/Whisker.Beer

Imperial Nut Coffee Milk Stout
Warka: 03/01/2019
Cyferki: alkohol 10% obj., ekstrakt 25%
Skład: woda; słody pilzneński, monachijski, wędzony, czekoladowy jasny, karmelowy, panoly, pszeniczny; chmiele Magnum, Sybilla; drożdże US-05; kawa, latoza, cukier, aromaty naturalne
Cena: 12,50 zł (Pod Wiaduktem, Kraków)

No i wreszcie on – Pan Kontrowersja. Szczerze mówiąc sam fakt dodania aromatów mnie nie zgoryszł, gdyż – jako się rzekło – Marcin Ostajewski i Grzesiek Durtan zrobili to otwarcie. Wąchając i pijąc Nut Crackera mam też wrażenie, że z premedytacją przegięli z dodatkiem. Nie wiem, czy chodziło o wydobycie jak największej ilości nut z olejków, czy też pokazanie, że nie taki aromat fajny, jak go malują.

Jeśli chodziło o to drugie – no to się udało. Nie to, że Nut Cracker jest złym piwem. Ba, na Utappd napisałem, że mi nawet smakował i zdanie podtrzymuję. Problem w tym, że o ile w takim Noa Pecan Mud Cake dodatek aromatu nie jest ordynarny, nie krzyczy przy każdym zbliżeniu nosa i gardła do szklanki, że pływa w środku. Tu nie ma się wątpliwości co do jego obecności już w chwili zrzucenia kapsla. Orzechy na poziomie wręcz absurdalnie intensywnym. Toż nawet sam owoc nie pachnie tak intensywnie! Kolejne skojarzenie to migdałowy aromat do ciasta, czasami używany przez moją ciocię. Kawa i czekolada także są, ale chowają się pod wspomnianymi wyżej dodatkami.

W smaku podobnie: intensywność doznań jest wręcz niewyobrażalna. Dostajemy coś, co kojarzy mi się ze świątecznym makownikiem polanym czekoladą i podanym z kawą. I w sumie nawet to dobre, tyle że na finiszu pojawia się jakieś dziwne drapanie. Z pewnością nie od alkoholu, ponieważ ten w Crackerze był niewyczuwalny. W rozmowie Marcin stwierdził, że to najpewniej glikol, używany do produkcji aromatu.

Reasumując: Nut Cracker nie jest złym piwem, ale pięknie pokazującym, że z dodatkami aromatycznymi można przegiąć. I z zajebistego piwa zrobić co najwyżej dobre. Bez oceny.

Soundtrack: Sobotnie Święto Porteru Bałtyckiego zakończyłem na… karaoke. Hitem wieczoru okazała się znana piosenka Bonnie Tyler 😉

 

(Visited 567 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *