Piłka nożna nie jara mnie już tak bardzo, jak kiedyś, ale nadchodzące Mistrzostwa Europy będę śledził z zapartym tchem.
Nadużywany cytat Billa Shankly’ego „piłka nożna nie jest sprawą życia i śmierci. Jest czymś zdecydowanie większym” (czy jakoś tak) był moją mantrą w latach podstawówki i gimnazjum. Całymi dniami uganiałem się za piłką z kolegami, oglądałem wszystkie mecze transmitowane przez TVP i Polsat, oraz skrzętnie notowałem wyniki w zeszytach i skarbach kibiców. Apogeum przyszło w czasie Euro 2004, gdy przed każdym meczem wynotowywałem skład, a w trakcie spotkania przyznawałem piłkarzom oceny za występ, skrzętnie licząc dobre i złe akcje. Moją rodzicielkę krew zalewała, ale bardzo dobre oceny, które regularnie przynosiłem ze szkoły, skutecznie zamykały jej usta.
STUDENCKI DYSTANS I BASEN
W pewnym momencie piłka nożna zaczęła mnie nudzić. Konkretnie wtedy, gdy na meczu spotykaliśmy się ze znajomymi głównie po to, by wypić piwo i pogadać. 22 koleżków gdzieś tam w tle latało po boisku, a my ożywialiśmy się wyłącznie w przypadku goli. No i ewentualnie wtedy, gdy grała reprezentacja Polski. Pamiętam, jak w czasie Euro 2008, na meczu z Austrią, całe nasze studenckie mieszkanie wypełniło się znajomymi. W pokoju o powierzchni ok. 8-10 m2 ścisnęło się chyba ze 30 osób, by na całe gardło kibicować Polakom. A później sypało kurwami w kierunku Howarda Webba, który podyktował rzut karny dla rywala w ostatniej minucie spotkania.
Najprzyjemniej wspominam jednak Mistrzostwa Świata 2010. Kończyłem wtedy pisać pracę licencjacką, więc sesja jako taka nie istniała – mogłem w całości oddać się oglądaniu meczów. Stworzyliśmy z ziomkami z mieszkania ligę typerów, której zwycięzca otrzymał… basen. No właśnie – to on tu jest głównym bohaterem.
Otóż czerwiec 2010 był miesiącem niebotycznie wręcz upalnym. Na kilka godzin przed pierwszym meczem MŚ (RPA-Meksyk) pojechaliśmy do Auchana, gdzie znaleźliśmy piękny, ogromny basen dmuchany. Niewiele się zastanawiając, postanowiliśmy go kupić, a następnie rozłożyć i napełnić. W mieszkaniu. Przed telewizorem.
Czterech dorosłych facetów na zmianę dmuchało w gumę (bo oczywiście nie mieliśmy pompki) tak mocno, że aż nam gwiazdki przed oczami tańczyły. Później, przy pomocy miski wlaliśmy kilkadziesiąt litrów wody do basenu, by wreszcie, tuż przed startem spotkania, władować się w kąpielówkach i z piwem w łapie do środka. Dodam, że basen był tak pojemny, że trzech chłopa mogło obok siebie siedzieć, bez konieczności miziania się po tym i tamtym.
Dopiero po zlikwidowaniu basenu zdaliśmy sobie sprawę, że gdyby to cholerstwo pękło, zalalibyśmy sąsiadów z dołu. Ale nie pękło, więc nie ma tematu. 😉
JERRY TYPUJE
Na Euro 2016 nie przewiduję już takich atrakcji. Po prostu będę uważnie śledził mecze i pewnie z ziomem Czupą zagram o jakieś dobre piwo. Aha, założyłem się z rzeczywistością, że jeśli Polska awansuje do ćwierćfinału, golę się na 0.
A skoro już przy zakładach jesteśmy, to chciałbym się z Państwem podzielić na szybko moimi typami.
Grupa A: Awansuje Francja i Szwajcaria
Grupa B: Wchodzą Anglia i Słowacja oraz Walia z 3. miejsca
Grupa C: Bezpośrednio Niemcy i Polska, Ukraina z 3. miejsca
Grupa D: Awans Hiszpanii i Chorwacji
Grupa E: Belgia i Włochy na pierwszych dwóch miejscach, Szwecja z 3.
Grupa F: Przechodzą Austria i Portugalia, Islandia jako trzecia
A mistrz? Zakładam, że wszystko rozstrzygnie się pomiędzy Francją i Hiszpanią.
Emocjonujących Mistrzostw Państwu życzę. 🙂